I was at a Bach concert. It consoled, purified and strengthened me.

Gottes Zeit ist die allerbeste Zeit.

niedziela, 28 lutego 2010

żelazko 3

Throughout human history, as our species has faced the frightening, terrorizing fact that we do not know who we are, or where we are going in this ocean of chaos, it has been the authorities, the political, the religious, the educational authorities who attempted to comfort us by giving us order, rules, regulations, informing, forming in our minds their view of reality. To think for yourself you must question authority and learn how to put yourself in a state of vulnerable, open-mindedness; chaotic, confused, vulnerability to inform yourself.

Think for yourself.
Question authority.

Maynard James Keenan / a tak naprawdę - Timothy Leary (dziwne, że nikt nie zwrócił uwagi na to.


Ps. Pojawiły się głosy, że tekst jest przewidywalny i ogólnie marny. No, ludzie, na litość boską, to nie ma znaczenia, tylko Ænima i Salival a w tym się liczy.


...wypisek...

part I
part II

Chyba jeden z ważniejszych utworów dla mnie.

sobota, 27 lutego 2010

żelazko 2

Throughout human history, as our species has faced the frightening, terrorizing fact that we do not know who we are, or where we are going in this ocean of chaos, it has been the authorities, the political, the religious, the educational authorities who attempted to comfort us by giving us order, rules, regulations, informing, forming in our minds their view of reality. To think for yourself you must question authority and learn how to put yourself in a state of vulnerable, open-mindedness; chaotic, confused, vulnerability to inform yourself.

Think for yourself.
Question authority.

Maynard James Keenan

piątek, 26 lutego 2010

żelazko

Throughout human history, as our species has faced the frightening, terrorizing fact that we do not know who we are, or where we are going in this ocean of chaos, it has been the authorities, the political, the religious, the educational authorities who attempted to comfort us by giving us order, rules, regulations, informing, forming in our minds their view of reality. To think for yourself you must question authority and learn how to put yourself in a state of vulnerable, open-mindedness; chaotic, confused, vulnerability to inform yourself.

Think for yourself.
Question authority
.

Maynard James Keenan

czwartek, 25 lutego 2010

środa, 24 lutego 2010

Unknown Artist - ymmaavstiml


Zaraz ocipieję przez ten materiał, więc wrzucam. W sumie chodzę wokół tego jak kot z pęcherzem. Co mogę o tym powiedzieć? Że wszystko to mea culpa. Okładka mojego pomysłu jest zła, tytuł, który nie jest tytułem i nie jest mojego pomysłu - też zły i wina spada na mnie. (Leje się na mnie jak krew konia w rzeźni.) Wszystko jest złe, a do tego galaktyka jest zbyt różowa i przez to pedalska. Ogólnie typ, który postanowił się skryć za dużo mówiącym Unknown Artist zjebał mnie jak burą sukę i proszę o przebaczenie.

Mam więc propozycję dla wszystkich zboczeńców. Konkurs na okładkę. Machnijcie temu frajerowi jakiś kwadracik z ciekawym rysunkiem, który będzie pasował do jego nieistniejącej koncepcji. Jeśli spodoba się mnie - będzie nagroda pocieszenia. Jeśli jemu - główna nagroda, tj. kolacja z wibrującymi świeczkami. Tyle w temacie.

Poza tym mamy ciekawą fiuturystyczną podróż, zainspirowaną najpewniej FSoL i nie tylko. Osobiście odczuwam druzgocący sentyment do tej muzyki. Wiele lat temu, kiedy jeszcze się nie goliłem na brzuchu i niżej, byłem świadkiem powstawania tych dźwięków. Frustracji i euforii z tym związanych, hektolitrów piwa i wagonów fajek... Jednak zmienia to w bardzo ciekawy sposób perspektywę.


Tracklist:

01
02
03

YMMAAVSTIML

(Szkoda, że nie 03-02-01 albo 5-10-15 lub też 17-09-X7. Poza tym - wszystko w najlepszym porządku.)

poniedziałek, 22 lutego 2010

Chopin



Happy birthday, Frédéric!


sobota, 20 lutego 2010

książki - podaj

J. P. Sartre, Drogi wolności, przeł. J. Rogoziński, Kraków 2005.

czwartek, 18 lutego 2010

Beard]+. - Basement

Pora chyba powrócić na trochę do czegoś, co się zwie drone.
I okolic.

Dwóch panów o dziwnych ksywach jak na brytyjczyków (Hømmønnørd i Grarkzklørge) dosyć późno w 2009 założyło zespół. Inspiracje u nich jak najbardziej godne pochwały. Sunn O))), Khanate, OM, Merzbow, Boris, Electric Wizard, Neurosis, Melvins i moja ukochana Nadja. Do tego wymyślili sobie dziwną nazwę: Beard]+. i już cała historia.

Nagrali materiał, udostępnili go, starają się koncertować, gdzieś zaistnieć i w swojej determinacji napisali też do mnie.

Co tu mamy?
Obecne osłuchanie dronem, parę hałaśliwych zagrywek i świdrująca elektronika. Właśnie na ten ostatni element, który tutaj wydaje się drążyć zardzewiałym wiertłem dentystycznym trzewia słuchacza, jest tym wokół czego można byłoby budować w miarę oryginalne brzmienie zespołu. Drganie i świder. Elektronika i nisko nastrojone gitary. Da się to ładnie sklecić i może stworzyć niszę dla wytrwałych. Ja z pewnością chętnie katowałbym się takim zestawieniem.

Ściągajcie, odwiedźcie panów z Beard]+. i oddajcie im swoją krew.
Na zdrowie.


Tracklist:

01 Walls
02 Ocean
03 Forest
04 Bloated
05 Final

BASEMENT

wtorek, 16 lutego 2010

mleko

Co do stosowania mleka [kobiecego], to wiadomo, że jest ono bardzo słodkie i bardzo łagodne, a niezmiernie pożyteczne przy przewlekłych gorączkach i bólach brzucha; szczególnie mleko kobiety, która już dziecko od piersi odstawiła. Także przy rozwolnieniach, febrach i rwaniu okazuje się wysoce skuteczne, również na wrzody brodawek (w tym celu miesza się je z kadzidłem), dalej kiedy oko zajdzie krwią od uderzenia, gdy boli albo zapuchnie wtedy trzeba posmarować, a przyjdzie duża ulga; jeszcze skuteczniejsza jest mieszanina z miodem i sokiem narcyza albo pyłkiem kadzidła. Do każdego użytku nadaje się przede wszystkim mleko kobiety, która wydała na świat chłopca, a jeszcze bardziej takiej, która urodziła bliźnięta płci męskiej, jeżeli ponadto sama wstrzymuje się od wina i ostrzejszych potraw. Poza tym, jeżeli sporządzi się mieszaninę z białkiem jaja i zwilża się tym płynem szmatkę wełnianą oraz przykłada na czoło, ustanie wyciek z oczu. Jeżeli zaś żaba plunie w oko swoją śliną, [mleko takiej osoby] stanowi znakomite lekarstwo; także przeciwko ugryzieniu żaby pije się mleko i wpuszcza kroplami. Utrzymują, że kto nasmarował się równocześnie mlekiem matki i córki, ten wolny będzie przez całe życie od chorób oczu. Pomaga także na niedomagania uszu, mianowicie zmieszane z odrobiną oliwy, albo jeżeli uszy bolą od uderzenia - podgrzane z dodatkiem gęsiego smalcu. Jeżeli uszy zaczynają cuchnąć, jak to się zdarza nieraz przy dłuższych chorobach, przykłada się mleko z rozpuszczonym miodem na bandażu wełnianym. Przeciwko żółtaczce znów, która osadzi się na oczach, wpuszcza się mleko kroplami razem z sokiem ogórka morskiego. Wypicie [mleka kobiecego] dobrze robi szczególnie przy zatruciu trucizną zająca morskiego, bąka krowiego, jak podaje Arystoteles, doryknion* i przeciwko szaleństwu wywołanemu wypiciem blekotu. Przy podagrze również każą nacierać mlekiem zmieszanym z cykutą, inni - z brudem z owczej wełny i tłuszczem gęsim. Przykłada się je także przy bólach macicy. Wypicie mleka wstrzymuje biegunkę, jak pisze Rabiriusz, i przyspiesza menstruację. Mleko kobiety, która urodziła dziecko płci żeńskiej, jest specjalnie cenne tylko w leczeniu schorzeń twarzy. Także płucne przypadłości leczy się mlekiem kobiecym, a jeśli domiesza się do niego moczu małoletniego chłopca oraz miodu attyckiego, wszystkiego w ilości po jednej łyżce, to wtedy - tak czytałem - daje się ściągnąć ropa z uszu. Skosztowawszy mleka kobiety, która urodziłą syna, psy stają się podobno odporne na wściekliznę.
* - trucizna używana do zanurzania w niej końców włóczni (po gr. dory).

Pliniusz, Historia naturalna, t. 2, prekł. I. i T. Zawadzcy, Wrocław 2004, s. 238-239.

poniedziałek, 15 lutego 2010

Raelism - This Is RAELISM


Czasem nie wiem, co powiedzieć. Zdarza się. Tak jest w tym wypadku.

Materiał trafił w moje paskudne, zaropiałe, posiniaczone, powykręcane artretyzmem łapy na początku roku. Przesłuchałem, odstawiłem, znów przesłuchałem i jeszcze raz odstawiłem, powtórnie przesłuchałem, by z czystym sumieniem odstawić, kolejny raz przesłuchałem i...zostało. Takie zabawne, melodyjne, elektroniczne granie. Pokrętne niekiedy i z popowym zacięciem.

Podam parę faktów: Max Rael jest autorem tegoż dzieła, to jego solowy projekt, gdyż normalnie zaangażowany jest w History of Guns. Chłopina uskarżał się, że przez dłuższy czas planował machnąć takie dzieło, a do tej pory wszystkie próby kończyły pod szyldem HoG.

Parę słów od samego autora:
It's industrial pop with the typically dark lyrics that I'm known for.
"This Is The Sound" is about the death of your dreams and the inevitable betrayal of you by everyone you know.
"Nothing" is about genocide and your role in it.
"Smash It All Up With A Hammer" is about habitually messing your life up just as things were starting to go ok.
"World War Three" is about those people who want you to touch them, but if you do touch them, they go mental and say terrible things, and you wish you hadn't. (in all instances "you", "I"/"me" and "them" are interchangeable).
(...)
Positive songs seem much harder to write than negative ones.


Tracklist:

01 This Is The Sound
02 Nothing
03 Smash It All Up With A Hammer
04 World War Three
05 Cross Brain Program

THIS IS RAELISM

niedziela, 14 lutego 2010

shot thru da heart

Uległem presji.
Trafiliście mnie dziś prosto w serce.

sobota, 13 lutego 2010

The Hospital - Death Dealers


Patrzy na nas ze spokojem. Zawadiacko nałożona czapka. Ręce skrzyżowane. Wzrok trochę życzliwy, trochę pogardliwy. Usta w grymasie; powie coś pozornie życzliwego albo krzyknie i zawoła kogoś niższego stopniem, bardziej fizycznego, jakiegoś SS-Oberschütze. Może tą pozą wyraża jakieś - lepiej byś nie widział, co jest za tymi drzwiami. Ale mając na uwadze perspektywę fotografii - zaraz twoja ciekawość zostanie zaspokojona. Wprowadźcie go.
Nie ma wątpliwości, kto dzierży recepty.
Josef Mengele.
(Prawie jak piosenka.)

I co nas czeka w środku?
Bezoperacyjna sterylizacja na skutek wywołanego ostrego stanu zapalnego albo napromieniowania okolicy podbrzusza, pachwin oraz dupy. To jeszcze nic. Może czujesz się nie bardzo? Koktajl z 3582, B-1012, B-1034, B-1036 i P-111 winien pomóc. Badania wokół głodu, hipotermii, itd. A jeśli jesteś bliźniakiem, karłem lub masz inną taką anomalię - przesrane. Módl się o szybki zastrzyk z fenolu.

Nie chcę, by zamknięto stronę za obrzydliwy rewizjonizm, ale pamiętaj czytelniku - nie ma obiektywnych faktów historycznych, może w ogóle nie ma faktów historycznych. Z pewnością opinie i interpretacje. A jeśli ci się wydaje, że twoja aktualna sytuacja różni się od ucznia, który poznaje szkolną wersję mitologii greckiej - mylisz się.

Primum non nocere.


Tracklist:

01 Death Dealers
02 Mengele
03 Time Has Stopped
04 SS Doctor
05 Nuclear Stock Pile

DEATH DEALERS

piątek, 12 lutego 2010

shilly-shally

Nie jest źle, nie powinienem narzekać, ale jakaś irytacja mnie chwyta z samego rana. (Mas o menos - ta pora.)
Seria francuska skończona. Mam w zanadrzu drugą trylogię, ale z nią poczekam jeszcze. Bliżej nieokreślona (thelemiczna) przyszłość.

Może po wojskowemu podam najbliższe plany:
-powrót do The Hospital;
-coś tam;
-dwieście pompek;
-kolejna polska rzecz;
-prezentacja mojego dorobku recenzenckiego (ale wstyd);
-zjedzenie węża;
-oficjalne odsłonięcie maskotki i konkurs na imię.


To chyba tyle. Zaspokoiłem moje potrzeby ordnungowe.
Waiting for your hot emails.

Przyznam się, że mam silne uprzedzenie do wszystkich ślepych, pokręconych, głuchych, niemych, beznogich, bezrękich, garbatych itd. Zauważyłem, że jest jakiś dziwny związek między powierzchownością człowieka a jego duszą: jak gdyby wraz z utratą członków dusza ubożała.
M. Lermontow, Bohater naszych czasów, przeł. W. Rogowicz, Warszawa 1954, s. 45.


...wypisek...

Miałem w nocy zdecydowanie kryminalne sny i...

środa, 10 lutego 2010

Saturnalia - Les Trois Doigts


Pora na ostatni tytuł, który jest moim osobistym faworytem:

SALOPE 3 : SATURNALIA-LES TROIS DOIGTS

Jakaś historia musi się za tym kryć. Ożywiony jest więc pewien katolicki ksiądz, który w okresie czterdziestu lat dopuszczał się aktów pedofilskich, swoją drogą nośny temat. Różne dziwne sytuacje w sądzie, dorosłe już ofiary zostały uznane za prostytutki, a wyrok mijał się podobno z sensem. Rzekomo sprowadzał się do piętnastu lat więzienia za homoseksualizm. Czuję się robiony w chuja.

Kwestia techniczna prezentuje się w następujący sposób:
Free improvisations on Casio CZ-1000 keyboard and Pathé Marconi radio tuner, with samples from the french TV show relating this sordid story, whose narrative was reversed & manipulated to transcend its meaning.

Z pewnością jest to najmocniejszy kop z moich francuskich propozycji. A ja zdecydowanie opowiadam się za większą liczbą tego typu muzycznych reportaży. Niech ktoś się weźmie u nas za aferę hazardową albo totalny zakaz palenia w miejscach publicznych. Zabawne. Warto odkopywać słowiki?

Un grand merci à Crève Salope!
Nous voulons plus!

Jakby ktoś miał wątpliwości les trois doigts = trzy palce.
I pozostawiam cię, czytelniku, z pełną dwuznaczności sytuacją.


En prison, il lit, il prie beaucoup.


Tracklist:

01 Blessure
02 Crucifixion
03 Passion
04 Les Trois Doigts
05 La Médaille
06 Le Secret De La Vallee
07 Esperance

LES TROIS DOIGTS

poniedziałek, 8 lutego 2010

David Geϟta - Musique De Danse Pour La France Eternelle


Przechodzimy w sposób dumny i pewny siebie dalej.
Z roztańczonymi czołami!

SALOPE 2 : DAVID GESTA-MUSIQUE DE DANSE POUR LA FRANCE ETERNELLE

Historia tym razem jest dość prosta, dość nudna i dość typowa. Osoba iks przesłała osobie igrek dwa utwory, tenże igrek te utwory ze sobą połączył i voilà! Mamy więc jakieś wyśpiewywane francuskie pieśni i nieco houseu, ale pewno mogę się mylić. Brzmi to zabawnie, uroczo, nawet w jakimś miejscu skojarzyło mnie się z kultowym Tekno Acid Beat. Podobieństwo najpewniej przypadkowe.
Czwarty utwór nieco odstaje od całości, zdaje się prowadzić nas po krętych, pełnych nadziei i wzniosłości ścieżkach psychiki naszego antiDJa. Z kolei ostatnia kompozycja...miło byłoby, gdyby oddawała ona ducha współczesnej Francji.

Trafił się nawet ładny wyraz na określenie tego stylu: retrofuturism.
Przepiękne.

A teraz cała sala śpiewa:

Maréchal nous voilà!
Devant toi, le sauveur de la France
Nous jurons, nous, tes gars
De servir et de suivre tes pas
Maréchal nous voilà!
Tu nous as redonné l'espérance
La Patrie renaîtra!
Maréchal, Maréchal, nous voilà!

Oui! Oui! Oui!


Tracklist:

01 Algerie '06
02 Marechal '06
03 Utopia 1933
04 Chill Out
05 So Patriotic

MUSIQUE DE DANSE POUR LA FRANCE ETERNELLE

sobota, 6 lutego 2010

ISWP - WISP


Nasze francuskie rozważania zaczniemy od tego dzieła. Chronologicznie ono pierwsze i powiedzmy, że katalogowo brzmi tak:

SALOPE 1 : ISWP-WISP

Osoby niedomyślne (takie jak ja) informuję, że skrót ISWP oznacza In Silence We Pray.
Ładne, nie?
A z tej musique française, którą chcę zaprezentować, to dzieło wydaje się najbardziej zachowawcze i najdojrzalsze. Całej trylogii (na razie?) patronuje niejakie Crève Salope!

Punktem wyjścia powinna być mistyka. Gnoza. Gnostyczny mistycyzm, jak chce tego autor tych dźwięków. Celem zaś dotarcie do nieprzekazywalnej prawdy, którą każdy ma w sobie. Często bez żadnej wiedzy lub przeczucia na ten temat. Czy to my jesteśmy uśpieni, czy ta boska cząstka w nas? Osobiście wierzę w ciemność, fakt, że tylko bez wzroku, z zamkniętymi oczyma jesteśmy w stanie do czegoś dotrzeć w tej materii. Nic nie ma prawa nas wtedy rozproszyć. Niby oczywiste, proste i łatwe, a sprawia tyle trudności. Przy dostępnych zmysłach, jasność za bardzo nas ogranicza. I to jest przykre.

Si nous acceptons ces expressions comme nées du délire passionnel, le poète nous démentira : « la noble vertu dont elle était douée, ne permit jamais que l’amour me guidât sans le fidèle conseil de la raison. »
J. Péladan, La Doctrine de Dante, 1908...


Tracklist:

01 WISP 1
02 WISP 2
03 WISP 3
04 WISP 4
05 WISP 5

ISWP

czwartek, 4 lutego 2010

Attaque par les Français

To irytujące, że ciągle coś mnie zaskakuje. Z drugiej strony: zdaje się to być całkiem podniecające.

Nie przypominam sobie, bym specjalnie kiedyś śledził francuską muzykę. Coś się obiło o uszy, ale niespecjalnie. Trochę dłuższą chwilę zajął mnie Jacques Br...a nie, on był Belgiem. Psia mać. Z dawniejszych dźwięków? Na pewno ustępowali niemieckojęzycznym kompozytorom. Zawsze, to nie ulega wątpliwości. Współczesność... Napisałem w zeszłym roku jedną recenzję, nazwy zespołu nie pamiętam. Było to zupełnie przeciętne. Taki tam ambient, jak każdy inny bez pomysłu. Kwestia sztuki? Zawsze coś mnie w niej drażni. Ten akademizm - coś strasznego. Poussin? Zurbaran bije go o każdej porze dnia i nocy. Architektura też średnio, chociaż nie można odmówić jej wielkości. Mam tu na myśli tę od czasu, gdy Bernini (Włoch!) miał się fatygować pod Luwr, bo wcześniejszą to sobie Niemcy ochoczo przypisują. Nie mieszam się w takie spory. I tak dalej. Chociaż te rewolucyjne projekty miały coś w sobie, jednak były nie do wykonania. Może na tym polega ich złośliwy urok? Multikulturowy Paryż stał się zbawieniem, nowym pomysłem na stolicę świata po Rzymie. A Gustave Eiffel wytworzył coś tak brzydkiego, że aż mnie skręca... Miałem kiedyś breloczek z tym czymś i zgubiłem.

Sytuację ratują jedynie pisarze!
Jak zawsze zresztą. Tylko na nich można liczyć.

Ale odkryłem małą muzyczną perełkę, a właściwie trzy perełki, które współpracują i w najbliższych dniach je tu przedstawię. Tak jak lubię: granie dla siebie, bez komercyjnej myśli, z sympatią, pomysłem i talentem. I... I...
Psia mać.
Nie jest to w żaden sposób wielkie zjawisko. Nawet nie średnie. Ledwo załapuje się do kategorii 'ilości śladowe'. Tym bardziej już teraz polecam i sugeruję to śledzić. I docenić, bo się obrażę i zamknę bloga. A ktoś go tam odwiedza, o dziwo. Sadyści.
Pozdrawiam.


Un coup de ton doigt sur le tambour décharge tous les sons et commence la nouvelle harmonie.
A. Rimbaud, Á une raison [w:] Illuminations...

środa, 3 lutego 2010

The Hospital - Sickness


Idę śmiało za ciosem, skoro kochany pan Stanger rozpieszcza moje uszy.
Zupełnie jakby przedwczorajsze życzenie (I want more) się spełniło.
Gracias!

Oczywiście muzycznie mamy tu kontynuację pierwszej części The Hospital... Jest pięknie, dostojnie, chropowato, że aż boli.
I bardzo dobrze.
Prawdziwa uczta dla koneserów.

Siostrzyczka pochyliła się, wzięła stryjaszka jak dziecko pod ramiona, stryjaszek był leciutki, uniosła go, tak jak dziewczynka wyjmuje do zabawy lalkę z dziecięcego wózka.
- Ma pan gości, dziadku - powiedziała i odkryła stryjaszkowi nogi, a nogi te były białe, jakby już od wielu tygodni leżały w wapiennych wodach. Franci wzruszył ramionami i wpatrywał się tępo w swojego brata, spostrzegłam, że stryjaszek Pepi ma pod sobą pieluszki jak małe dzieci. Siostrzyczka rozwinęła te pieluszki i oznajmiła radośnie:
- To doskonale, jeszcze się pan nie posiusiał, dziaduniu? Nie chce pan na gramofon?
Ale stryjaszek Pepi nic nie powiedział, był zupełnie bezwładny, nadal wpatrywał się w sufit i oczy miał tak niebieskie jak wyblakły, spłowiały kwiat fioletowego bzu, jak dwie zmarznięte niezabudki. Siostrzyczka przyciągnęła gramofon, takie krzesło, odsunęła wierzchnią pokrywę i posadziła stryjaszka na tym stołku z nocnikiem u dołu, Pepi jednak nie mógł utrzymać równowagi, a więc Franci go podtrzymywał. I tak Pepi siedział, nogi jego były teraz sine, palce i stopy doszczętnie wyługowane, łuszczyła się z nich biała twarda skóra. Siedział tak nagi, przykryty jedynie ręcznikiem, siedział niczym posąg Chrystusa cierniem ukoronowanego.
(...)
Siostrzyczka stałą obok, trzymając w ręku papier toaletowy.
- Nic nam ostatnio nie je staruszek! - powiedziała.
(...)
Kiedy się odwróciłam, rozległ się ten odgłos opróżnianych wnętrzności, siostrzyczka uśmiechałą się, a wokół jej białego wykrochmalonego kornetu błyszczała aureola.
Obok stryjcia leżał na łóżku człowiek, który zamiast palców u obu rąk miał kikuty, na stoliku stała w miseczce herbata, a na talerzyku pokrojone kawałki chleba, opierał się na przemian na tych kikutach i tak jak przetrącony psiak pochylał się i wprost ustami jadł łapczywie chleb, kawałek po kawałku, a wychyliwszy się jeszcze bardziej z łóżka, chłeptał letnią herbatę.
Ktoś mnie dotknął i stanął przede mną staruszek, który popiskiwał płaczliwym głosem:
- Ach, to straszne, proszę pani, mam dziewięćdziesiąt sześć lat i nie umieram, to nieszczęście, mam dobre serce i płuca, a więc jestem niemal nieśmiertelny, to ci dopiero heca, nie sądzi pani?...
B. Hrabal, Skarby świata całego, przeł. A. Czcibor-Piotrowski, Izabelin 2000, s. 168-170.


Tracklist:

01 Rapist
02 Killing Me
03 Altered
04 Inside a Body

SICKNESS

poniedziałek, 1 lutego 2010

The Hospital - The Hospital


Rzecz absolutnie nowa, absolutnie świeża, bo jeszcze z dzisiejszego dnia.

Jak już miałem okazję wspomnieć Grammal Seizure zawiesiło się na czas nieokreślony. Pan Stanger postanowił zająć się innymi obszarami swojej wyobraźni. Byłem trochę niespokojny, takie oficjalnie zamykanie projektu jednoosobowego wydaje mi się zawsze podejrzane. A konwencja, w której się poruszał, raczej była jego absolutnie naturalną barwą demiurgiczną. Niezbywalne są niektóre rzeczy.
Dlatego też The Hospital bardzo nie odstaje od dokonań GS. To kawał porządnego i łaskoczącego rozpłatnicą (rodzaj piły) po uchu noiseu. Jest nieco spokojniej, jakby bardziej wytrawnie, w końcu hałas może też mieć empirycznie poznawalne wartości estetyczne i poruszać się poza obszarem agresji.

Odwiedźcie artystę tu bądź tu.

As always, I want more.
Dokładnie.

Gdy nieboszczyk jest przemieniony, jego popiół wsypuje się tam, do tych blaszanych pojemników. Są to takie trochę zwężone walce, wysokość wynosi dwadzieścia trzy centymetry, a średnica szesnaście centymetrów, jest to znormalizowane, czyli i na to jest jakiś przepis. Ale dusza się tam nie dostanie (...) nie powstała po to, by była w blasze, ale w przestworzach. Pozbawiona okowów cierpienia, wyzwolona, oświecona podlega innym prawom niż prawa tych blaszanych walców, wędruje do następnego ciała. No i cóż jeszcze (...) cóż jeszcze, może to, że do paleniska jest bezpośrednio dostęp z zewnątrz, z sali obrzędowej, po szynach, także z tego ślepego toru. Otwór na trumnę, czyli jak mówimy wejście, ma rozmiary metr dwadzieścia razy metr dwadzieścia, też jest znormalizowany. Człowiek przeszedłby przezeń wygodnie, gdyby się tylko trochę pochylił, ale nikt tak nie robi...
L. Fuks, Palacz zwłok, przeł. J. Anderman, T. Lis, Kraków 2003, s. 60-61.


Tracklist:

01 Extermination
02 Convulsions
03 Local Anasthetic
04 Death Panel

THE HOSPITAL