I was at a Bach concert. It consoled, purified and strengthened me.

Gottes Zeit ist die allerbeste Zeit.

niedziela, 27 marca 2011

pineal eye na żywo...

.


! TU !




Zespołu nie muszę przestawiać.
Właśnie otrzymałem ten link.
Możemy podziwiać Pineal Eye, odgrywające dwa utwory.
Jakość jest, jaka jest, każdy widzi, ale wydaje mi się, że czuć ducha.
Tego ducha.
Potraktujcie to jako zapowiedź nadchodzącego materiału.
A to już niedługo...



Przeglądam tych innych artystów na acid marsh mallow.
Zastanawiam się, czy coś takiego w polsce miałoby szansę zaistnieć...
Chyba nie.
Jeszcze nie teraz.

środa, 23 marca 2011

Noir Magnetik - The Great Calamity


Bardzo mroczny materiał... (Jak przystało na okolice ambientu.)
Bardzo. (Jak przystało na okolice industrialu.)
Jest w nim coś okrutnie niepokojącego albo dałem się podpuścić okładce. Już sam nie wiem.

Gdzieś miałem link odnośnie okazji wydania tego albumu, a dokładnie epki. Oczywiście długo czekałem z publikacją i...zaginął... Trudno. Przepraszam. Chodziło o jakieś ludobójstwo. Wystawę, która miała upamiętnić tragiczne wydarzenia którejś nacji. Tyle pamiętam. Może to nawet lepiej, że mi to umknęło? Dzięki temu możemy pełniej obcować z czymś uniwersalnym. Bez koncentrowania się na konkretnych wydarzeniach historycznych. (Pomijając kwestię wokali.)
Temat więc poważny i wszystko łączy się w zgrabną całość.

Zajrzyjcie na myspace kapeli. Koniecznie.

Nic więcej nie napiszę, by nie narzucać żadnej interpretacji i by pozostawić odrobinę tego niepokoju... Mroku. Czy czegoś tam.
Jest w tym materiale jakiś namacalny ból. Ale ujęty inaczej nieco niż jesteśmy przyzwyczajeni. Zawile. Potajemnie... Niebezpośrednio.


Tracklist:

01 red sunday
02 divide and slaughter
03 march to deir ez-zor
04 1001 horrors
05 escape and survival
06 flowers from bloody fields

THE GREAT CALAMITY

wtorek, 22 marca 2011

vamos a ganar













Hombre, estamos con tigo!

niedziela, 20 marca 2011

Juho the Panda - Brothers


Miłość braterska nie jest dla mnie specjalnie łatwym tematem. Sam rodzeństwa nie mam, właściwie zawsze byłem 'zatwardziałym jedynakiem' (jakkolwiek to brzmi), ale pamiętam, że był epizod, kiedy bardzo chciałem... Wiadomo. Przeszło mi, a dziś wywołuje to u mnie nieokreślone emocje. Chyba.

Do samej instytucji rodzeństwa, a dokładnie 'braterstwa' mam ambiwalentny stosunek. Z jednej strony (tej pozytywnej) przychodzą mi do głowy bracia Quay, Coen, Manaki, Gallagher, Emelianenko, niech będzie nawet, że Wachowscy (ale czy to jeszcze bracia?). Z drugiej strony (złej!) zaś tacy jak Kaczyńscy (tak, tak, wiem) czy Klitschko (bez komentarza)...
I bardzo się cieszę, że projekt Juho the Panda mogę umieścić w pierwszej grupie, choć młodszego z braci jest tutaj niewiele.

Zajrzyjcie koniecznie na stronę tego projektu - tu.

Przechodząc jednak do sedna - instrumentalne granie, spokojne, nawet bujające, miejscami trochę niepewne, czasem nieśmiałe, ale bardzo klimatyczne i wyjątkowo...przyjemne. Nawet jeśli są tu pewne niedoskonałości techniczne, to emocjonalność tego nagrania (w moich oczach) absolutnie nadrabiaja je. Ten album to wypowiedź, wyznanie, deklaracja, czuły gest i... Sam nie wiem, jak to nazwać. Coś nieuchwytne, trudnego do nazwania, ale bardzo cennego.

Muzyka zawarta na Brothers, tak różna od tego, co przeważnie słucham dostarczyła mi po prostu wielu pozytywnych emocji i muszę przyznać, że również wzruszeń. Mogę mieć tylko nadzieję, że bracia kiedyś razem nagrają jakiś album.

I jeszcze jedno, podobno Erich Fromm powiedział:

Najbardziej zasadniczym rodzajem miłości,
który stanowi podstawę wszelkich innych typów miłości,
jest miłość braterska.

Pewnie wiedział, co mówi.


Tracklist:

01 my treehouse
02 harvest is over
03 red kites
04 fear of wasps
05 rusty friend
06 eyes of McCartney
07 we went too far into the fields
08 sharing breakfast

BROTHERS

czwartek, 17 marca 2011

jeszcze oddech i...

Już niebawem wracamy do regularnego publikowania muzyki. Wpierw jednak musimy opanować dumę, zadowolenie czy coś tam. I zacząć racjonalnie myśleć. Inaczej wszystko mogłoby być ze szkodą dla... Nieważne.

(Niekoniecznie ma to związek z procentami i dobrym tytoniem.)

niedziela, 13 marca 2011

Soinoise vol. 1: C-section


Udało się. W końcu dobrnęliśmy do punktu, w którym można chwilę odpocząć i przestać słuchać muzyki. Albo jeszcze posłuchać, a potem zająć się czymś innym. Tak czy inaczej, kosztowało mnie to wszystko sporo pracy i nieco nerwów. Ale jest. Z miesięczną obsuwą...

Przede wszystkim zacznijcie od zajrzenia na stronę samej serii - soinoise series. Niewiele tam się będzie działo, pewnie raz na pół roku, ale taka stałość i czystość, czego nie można powiedzieć o tym miejscu, jest pożądana zawsze.

Wszystkie teoretyczne kwestie oraz moje wymądrzanie znajdziecie już w odpowiednim pliku. Nie będę więc się tu na darmo rozpisywać.

Wydaje mi się, że całość jest zgrana, zaskakująca i nieprzewidywalna. I daje ogląd na różne zjawiska na polskiej, niezależnej muzycznej scenie. Pierwsze dochodzące do mnie głosy, potwierdzają moje nieszczęsne przekonanie.

Jest to też jakiś rodzaj podsumowania działalności tego bloga. Już ponad rok... Jak ten czas leci. Widzę więc w tym nagraniu też coś sentymentalnego.

Należy się spodziewać kolejnych serii, chyba że coś mi się stanie.




Tracklist:

01 Atemi - SVOSSR
02 N.N. - Vilgoć
03 Intrusion Countermeasures Electronics - Kaalah
04 Evulsio -Limited Liability Sounds
05 Song4Sleazy (soinoise mix) - Tkn aka Tekaen
06 Mikrorytm - Cappelitty
07 Grains (part III) - Extreme Agony
08 N!.dll 3 freat Irmina - s110185top
09 Unspoken Secrets - Insomnia
10 58-300 (short version) - Kordian Trudny
11 Innocent Reaper - The Drowned 11


piątek, 11 marca 2011

theebradmiller

Wiosna idzie. Wraz z nią złe wieści...


Brad Miller na swoim facebookowym profilu napisał:

I killed my blog. Anyone who has been following it has undoubtedly noticed it has been underused lately. Now it's dead.


http://theebradmiller.blogspot.com

Jest to bardzo zła i smutna wiadomość. Brad był osobą, która bezpośrednio zainspirowała mnie i zmotywowała do stworzenia soinoise. Śledząc przez wiele miesięcy (już powoli szło w lata) jego pracę uznałem, że w tym kraju warto byłoby prowadzić podobną działalność - poszukiwać twórców, promować ich muzykę, pisać, stwarzać jakąś przestrzeń dialogu, cokolwiek. Z czasem też próbować sił w kompilacjach...
Wydaje mi się, że poniekąd to się udaje.
Z pewnością Brad jest ojcem chrzestnym wszystkiego, co tu widzicie.

Nie wiem.
Dzięki niemu poznałem wielu twórców, którzy przywracali mi wiarę w niezależną muzykę. Niektórzy z nich są teraz moimi dobrymi kolegami, nawet planujemy jakieś wspólne projekty...
No, nie byłoby to możliwe bez TBM.

Szkoda, wielka szkoda.
Naprawdę.

niedziela, 6 marca 2011

Jani Hellén & Xenis Emputae Travelling Band


Proponuję coś zupełnie nowego.
Również dla mnie jest to całkiem świeże.
I tak naprawdę jest to niezły rarytas.

Thanks to Jani for sending me this.

Mamy tu do czynienia z typowym splitem. (Jakby ktoś nie rozumiał określenia - cześć materiału jednego twórcy, pozostały drugiego, bez większej współpracy.)

Jani Hellén jest już wam znany z The Day of the Antlers. Xenis objawia się tu więc jako całkowita nowość, o której sam niewiele wiem, poza tym, że już chyba nic nie nagrywa. W necie można odnaleźć taką notkę:

Xenis Emputae Travelling Band is a musical endeavour by British multi-instrumentalist Phil Legard. Inspired by the folklore and atmosphere of various locations in the English countryside, XETB plays a blend of ambient electronics and psychedlic folk.

Ale pewno niedługo dowiem się więcej.

I co więcej można o muzyce dodać? Płyta jest właściwie ambientowa. Przyjemnie się toczy, różnica między artystami w tym wypadku nie jest aż tak wyraźna. Typową atmosferę folku udało się odtworzyć za sprawą komputera i dostarcza to przyjemnych wrażeń. A w ogóle określenie 'psychodeliczny folk' bardzo mi się podoba i mówi wszystko.


Tracklist:

01 water invocation [XETB]
02 horizon of eternity [XETB]
03 gastan [XETB]
04 paluu vasempaan kammioon (Jani Hellén)

JH&XETB

piątek, 4 marca 2011

'bitelsowski' poster


Wygrzebane na kwejku czy czymś takim.

środa, 2 marca 2011

première

Obsuwa w takich sytuacjach zawsze jest konieczna.
Ale decyzja została już podjęta.

Premiera soinoise vol. 1 będzie miał miejsce



trzynastegomarcadwatysiącejedenaście




Tzn. 13 III 2011.
Dziękuję za uwagę.