I was at a Bach concert. It consoled, purified and strengthened me.

Gottes Zeit ist die allerbeste Zeit.

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

czwartek, 25 sierpnia 2011

# 05 - LLS

Dobrze się dzieje, kiedy można taką rzecz wrzucić do odtwarzacza. Bardzo mnie ucieszyła przesyłka i od paru dni relaksuję się przy tych dźwiękach. O albumie pisałem już wcześniej. Podtrzymuję moją pozytywną ocenę i tylko przypomnę jeszcze, że materiał słuchany z płytki zawsze brzmi jakoś...dostojniej.
Minus Clangor jest mrocznym dziełem, który prześlizguje się między różnymi kategoriami muzycznymi. Ciężko tak naprawdę jednoznacznie stwierdzić, z czym mamy do czynienia. Ale fakt ten dodaje tylko pikanterii. Wszystko na tej płycie dzieje się gdzieś w ramach noiseu, ambientu i tzw. muzyki eksperymentalnej, w której pochodzenie (i wykorzystanie) niektórych dźwięków może przyjemnie zaskoczyć. Różnorodność utworów i dekonstrukcja dźwięków zostały zaprezentowane w wyjątkowo zmyślnie. Widać, że jest to materiał głęboko przemyślany i na swój sposób natchniony.

Zajrzyjcie na stronę Nihil Art Rec. I dalej poszukajcie LLS.
Zamówcie koniecznie.
Nie krępujcie się. Dokonać tego możecie TU.

piątek, 19 sierpnia 2011

Kajkyt - Krst


Tradycyjnie garść linków: myspace, discogs, soundcloud, lastfm i zdaje się, że strona domowa.

Lubię swoisty mistycyzm w muzyce. Nawet jeśli pochodzi z Bo... Z okolic wybuchowych Bałkanów. Wolę nie precyzować, bo tam nie wszyscy się lubią, nie wiem już, jak przechodzą granice. Jeszcze się pomylę i obrażę Slobodana Kajkuta. A tego nie chcę.

Ten album to...cztery długie (ok. 20 minut, prócz ostatniej, ok. 10 minut) kompozycje, które powolnie wprowadzają słuchacza w pokrętny świat ich autora. Swoiste buczenie, które 'rodzi się' w pierwszej części, będzie nam towarzyszyć do końca albumu. To transowo-dronow0-ambientowe tło jest podstawą wszelkich działań twórczych. Od różnych improwizacji dźwiękowych, po bardziej zrytmizowane granie (nawet melodyjne) z dość ponurą (lekko rozmytą) partią wokalu. Mam tu na myśli drugą część - chyba moją ulubioną. Przyjemnie buja. Trzecia odsłona przybliża nas do okolic noiseu i innych wybuchów dźwiękowych, które nieco nam przysłaniają naszego przewodnika duchowego (wspomaganego sekcją rytmiczną), lecz pozostaje on wciąż wyczuwalny.
A czwarta część... Sami zobaczycie.

Oddajmy na chwilę głos samemu twórcy, który z grubsza potwierdzi, co ja już wymodziłem:

Krst is a piece of electronic music composed between 2004. and 2009. and marks beginning of using name Kajkyt. It combines dark ambient music with heavy beats, combining with sort of byzantine chant, which is one of the primary interest of his musical development. It also combines noise elements with contemporary composing techniques. Krst is also a live piece which, due to monumentality, is to be played at big venues, such as churches or big halls.

Slobodan, jeśli dobrze wypatrzyłem, ma jakieś wykształcenie muzyczne. Na razie niewiele opublikował, ale z pewnością do niego wrócę. I przyjrzę mu się bliżej. Twierdzi, że każdy jego materiał jest inny. A ja lubię, kiedy ktoś nie zamyka się w określonych schematach.
Niedługo 'obadam' tegoroczne remiksy, które powstały na bazie poniższych dźwięków.

Pozostaje polecić i życzyć miłej podróży.


Tracklist:

01 part 1
02 part 2
03 part 3
04 part 4

KRST

czwartek, 18 sierpnia 2011

Guillem Morales

Robi się filmowo... Ale już-już niedługo więcej muzyki będzie. Obiecuję. Wakacje to taki chujowy okres po prostu.


Jak w tytule - Guillem Morales. I nieco jak w przypadku poprzedniego postu. Tym razem filmik mniej żartobliwy, a bardziej...erotyczny. Bardzo miła rzecz dla oka.



Mas!
Ale dokładnie w tym stylu, a nie tych pełnometrażowych boleści...

niedziela, 14 sierpnia 2011

Nacho Vigalondo

Muzyczno-komediowo-dramatyczny debiut z 2003 (być może) ciekawego reżysera hiszpańskiego.
Będziemy go obserwować.








Już jest po pełnometrażowym filmie...

piątek, 12 sierpnia 2011

MatthewVlach. - Reinvention


Nie podaję żadnych namiarów, trochę z zemsty. Oczywiście, cała sympatia zachowana. Dlaczego z zemsty? Pod koniec wyjaśnię.

MathewVlach. to wokalista jakiegoś gitarowego, głośnego, skocznego zespołu gdzieś w Stanach Zjednoczonych. Na tyle skocznego i typowego, że raczej nie wchodzi on w ramy tego bloga. Trzeba dodać, że to też człowiek bardzo, bardzo młody.
Jeśli dobrze pamiętam ten materiał jest jego drugim solowym wydawnictwem. Może do pierwszego kiedyś wrócę.

Jest to prosta przyjemna muzyka. Gitara akustyczna i trochę śpiewu. W jednym miejscu trochę pianinka. Utwory króciutkie. Przyjemny odpoczynek po ciężkich dźwiękach, które często się tu przewijają. Jednocześnie jest to w jakiś sposób podejrzanie świeże. I pod koniec robi się nawet-nawet ciekawie. Może trza było to bardziej pociągnąć... Bardziej poszaleć. Wyjść z tej konwencji. Pamiętam, co sam kiedyś wyczyniałem z samą gitarą akustyczną... Stare dzieje.
Może stąd ta moja sympatia do tego materiału?

Wielkich rewolucji nie ma. I być nie mogło. Ale czy to zarzut, jeśli na chwilę można powspominać i się uśmiechnąć? Liczę, że to się ładnie rozwinie.

A zły jestem, bo próbowałem nawiązać kontakt z panem Matthew i niespecjalnie mi się to udało. Namierzyłem go w sieci i jego właściwą kapelę, ale ukrywają się tak, jakby byli już wielkimi gwiazdami. No, ale trzeba się cenić. Ha, i szanować.


Trakclist:

01 a proper introduction
02 i find it hard to say
03 such small hands.
04 so cliche
05 reinvention
06 if i died right now-

REINVENTION

wtorek, 9 sierpnia 2011

ss

...sserts

sobota, 6 sierpnia 2011

flamenco flamenco






















soon...in poland...
(...)

wtorek, 2 sierpnia 2011

Areyfu - Penitence I


Może na początek odnośnik do strony projektu na wordpressie, bandcamp, lastfm... To dopiero początku, więc nie znajdziecie tam na razie zbyt wiele. Na razie.

Kiedy słucham tego materiału, w mojej wyobraźni pojawia się podejrzana machina chirurgiczna, taka do wykonywania najbardziej precyzyjnych cięć, itd. Oczywiście maszyna ta wymknęła się spod kontroli i robi pierwszorzędną rzeź we flakach niewinnego pacjenta. A doktor tylko patrzy na monitor, macha dżojstikami i przerażony jest tym, co właśnie się dzieje. Trochę krewi na ścianach. Narządy porozrzucane po całym pomieszczeniu... I jeszcze krzyk odbijający się echem.
Mniej-więcej taka wizja.

Całość trwa... Wyjątkowo krótko. Nawet nie kwadrans. Utwory nie dochodzą do dwóch minut, no, prócz jednego. Za to są wyjątkowo mięsiste, konkretne i nie dają wytchnąć słuchaczowi. W takim układzie właściwie wchłania się to od początku do końca, bez faworyzowania jakiejkolwiek partii.
Taka forma osobiście bardzo mi odpowiada.

i've lost all direction.
this compass only shows me penitence every where i go it haunts me it

follows me like the shadow i thought i never had

Słychać świeżość, jest pomysł na siebie. Plus opętańcze krzyki miejscami.
Jestem bardzo ciekaw kolejnej części. Z pewnością tutaj o niej napiszę.


Tracklist:

01 numbness
02 shielding
03 bitterness
04 ~
05 ~~
06 ~~~
07 flawless
08 ~~~~
09 broken
10 emptiness

PENITENCE I