I was at a Bach concert. It consoled, purified and strengthened me.

Gottes Zeit ist die allerbeste Zeit.

niedziela, 3 lipca 2011

Count Brent von Himmel & the Ziopin Choir - Kim The Shark


Świeża rzecz ze strony Counta Brenta.

Ten pan już wielokrotnie pojawiał się tutaj.
Nietrudno go odnaleźć w innej odsłonie.

Od pierwszych dźwięków słychać, z kim mamy do czynienia. Kolejny bal rozpoczęty przez nie do końca normalną orkiestrę, składającą się z samych schizofreników, której dyrygent...najprawdopodobniej nie żyje. Przynajmniej tak mi się wydaje. Może muzycy widzą go w formie ducha? To byłoby całkiem niezłe.
O gościach balu już nie wspomnę...

Właściwie cały ten album jest jakby balem w pigułce. Wpierw rozszalała orkiestra. Potem chwila przerwy, podczas której muzycy jedzą, a niekoniecznie znający się na muzyce ludzie dotykają instrumentów. Klasyczny, upiorny i konieczny marsz (tytułowy utwór - ważny gdyż Brent podobno zawsze gra go na koncertach). Następnie szaleństwo i nieprzyzwoite przyśpiewki, a w końcu głęboko alkoholizowana agonia. Mniej-więcej w uproszczeniu sugeruję taką interpretację tej imprezy.
Przepraszam, balu.


Tracklist:

01 cewe ienkele wecho
02 ünneplőbe öltözik
03 kim the shark
04 i shall have a merry day
05 jembasengo

KIM THE SHARK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz