Taka skromna notka...
Jak w TYTULE.


Wcześniej czy później musiał się pojawić taki temat. W końcu nie jesteśmy klasycznymi piratami... Tzn. nie, nie, inaczej. Musiał się pojawić taki temat, bo wciąż czujemy potrzebę, by nabyć czasem płytkę w klasycznej, tj. fizycznej, postaci. To ciągle bywa przyjemne. A smakuje jeszcze lepiej, kiedy wiesz, że twórca, któremu właśnie posmarowałeś, faktycznie dostanie z tej kwoty jakąś sensowniejszą sumę i że... że nie żyje on z muzyki na co dzień. Nie jest wielką, przereklamowaną artystycznie "gwiazdą". Trzeba spróbować przewartościować pewne myślenie o muzyce. To, że ktoś ją traktuje jako hobby, coś dodatkowego, wcale nie oznacza, że pozostaje to niewarte uwagi. Ludzie, którzy się nie przebijają do mainstreamu nie są nieudacznikami. Pozostają w swoich okopach, bo zajmują się muzyką z założenia mało popularną, bo nie chcą się zeszmacić lub tak się po prostu czasem dzieje, ale wielokrotnie są to twórcy pierwszorzędni. Osobiście zauważyłem na sobie, że po wielu miesiącach zabawy w tego bloga słucham procentowo więcej "darmowych" muzyków lub niezależnych, których to płyt nie dostaje się w sklepie, a przeważnie bezpośrednio z źródła.
Pojedyncza piosenka z obozu pana Erika Stangera.
