I was at a Bach concert. It consoled, purified and strengthened me.

Gottes Zeit ist die allerbeste Zeit.

środa, 31 marca 2010

ręka



Czuję się impotentem, gdy na to spoglądam.

wtorek, 30 marca 2010

luna


Czemu mnie to śmieszy?


poniedziałek, 29 marca 2010

dreDDup - El Conquistadors


Kolejne pokolenie industrialu - jakieś prawnuki, więc oczywiste są znaczne domieszki innych przypraw; np. EBM, darkwave, coś tam jeszcze...

Słuchając takich rzeczy miewam uczucia ambiwalentne: tęsknię za dawnym (true) industrialem oraz odnajduję pewną wstydliwą przyjemność w słuchaniu tych nowoczesnych dźwięków. W przypadku tego albumu jest to przyjemność nie lada; bardzo sprawnie zmajstrowane 75 minut, stworzone chyba po to, by gibać się drastycznie na ciele i uwalniać myśli z umysłowej klatki. Albo jakoś tak. Rytmicznie, sprawnie, pokrętnie, szybko... Aż przymierzam się do przebicia języka długopisem i powieszenia na nim mojej starej kombologii.

Poniżej parę słów z 'manifestu' do tego albumu:

Get ready for blood, tears and sperm. This album talks about the present tense and the mankind, the boundaries of ones desires, dreams and mistakes. This is our statement to this rusted world, to these wasted dreams and plastic reality with real life and unreal people. We're sick of mediocrity in their bodies who walk empty streets without any real purpose. This album talks about them, about their sorrow, mistakes and inner demons. Without them we do not exist and without us they are nothing. This is about something real. It's about this fallen mankind. This world has become occupied, surrounded and unhealthy. We do not agree with this worlds systems of values. This is world without values, without inner boundaries that confront served mediocrity. We're so fucking sick of it all, and want to live in some better place, and really feel our childhood energy. So we named our album 'El Conquistadors' (proper Spanish title would be 'El Conquistador') but we want for those smart-ass motherfucking self-masturbating people to say that we're wrong, to say that they know better and to hear from their empty minds what do we need to do to live happy mediocrity life. And we're not even going to ask you to listen to this album, no - if you see it just run away from it, hate it, laugh at it, be the one of El Conquistadors who crush worlds without trying to feel them. Be the other one inside you, get stupid, lazy and un-civilized. But be warned - it will be too late to come to your senses in the end.....


Tracklist:

01 Clockwork
02 First Blood
03 With No Teeth
04 Opening
05 Space Error
06 Invisible Tears
07 Mind Games
08 Last One
09 The New Pain
10 El Conquistadors
11 Futurism (MrBd mix)
12 Oregon
13 Return of the TV
14 One of Us
15 Amputated Soul

EL CONQUISTADORS

poniedziałek, 22 marca 2010

Xykogen - Musica Universalis


Ten kawałek muzyki leżał u mnie już parę miesięcy. Od czasu do czasu wracałem do niego, lecz dopiero teraz udało mi się oswoić z tymi dźwiękami i je docenić.
Mam wrażenie, że to kwestia pór roku; czego innego słucha się w zimę, a czego innego na wiosnę. Przynajmniej w statystycznych dawkach...

Okładka symbolicznie i w pomyśle wydaje mi się rewelacyjna, można było ją odrobinkę bardziej dopracować, chyba że chcemy pozostać w 'podziemnych' (kto wie - ten wie) klimatach i stąd tak. To też jest oczywiście miłe skojarzenie.

Podają, że ta muzyka to EBM, elektronika jakaś i eksperymentalna. Tę pierwszą nazwę raczej odrzuciłbym, może gdzieś tam, coś tam, jakieś skromne ilości ducha tego gatunku w jednym utworze, lecz bez przesady. Z pewnością jednak eksperymentalna; album ten...zawierający muzykę uniwersalną, jak wskazuje tytuł, charakteryzuje się pewnym twórczym niezdecydowaniem, rozrzutem, a wszystko to w cieniu artystycznej frywolności. Jest w tym wiara w swoje umiejętności, że uda się to podać w sposób spójny i ciekawy.

Cenię sobie bardziej te przestrzenie, gdzie zespół nie wysuwa jednoznacznie jakiejś gitary lub konkretnego, ciężkiego elektronicznego motywu. Bez wyraźnego kręgosłupa te kompozycje są znacznie ciekawsze i na swój sposób paranoiczne.
Utwór końcowy to ponad 20minut szaleńczej wizyty w psychice twórców. Przemieszczamy się po wertepach, widoczność jest marna, zimno, niepokojąco, a na końcu trafiamy i tak na pole minowe. Psia mać.

Polecam; bardzo ciekawe nagranie.
I miły polski wątek.


Tracklist:

01 In Girum Imus Nocte
02 Musica Universalis / Ineffable, Empty
03 Pissing Contest / Kshatriya
04 Citizens Arrest / Fury With The Face Of Heaven
05 Ki / Qiyamat
06 Work Will Make You Free / We Rip This Symbol From The Void
07 Seidhr / To Rend The Veil Of Paroketh
08 Brand X
09 Behold, The Silver Star / Et Consumimur Igni

MUSICA UNIVERSALIS

niedziela, 21 marca 2010

primavera

Krótka jest rozkosz świata; męka, co następuje po niej, jest wieczna; drobna jest męka tego życia, lecz chwała drugiego żywota jest bez końca.



* * *



Zacznijmy od tych słów (prosto z Kwiatków świętego Franciszka) wiosnę, a co - też jestem wrażliwy na zmianę pogody. Moja przypadłość, którą zwę wetterkrank, da mi teraz nieco wytchnienia.

Dziękuję.

czwartek, 18 marca 2010

faux pas # 01 (gorillaz)

Wprowadzam coś na kształt serii; rzeczy, które będą mnie raziły swoim...bytem.
Myślę, że takich nie zabraknie.

* * *


Recenzja ta ukazała się w jakiejś darmowej makulaturze Hiro-Free się to nazywa lub jakoś tak.
Strona ich.

Nie mieści mi się w pale, że można aż tak nie rozumieć zamysłu artysty, obnosić się z przeterminowanymi porównaniami, sięgać po domniemaną wypowiedź Picassa (po chuj?) i tak beznadziejnie wysilać się na jakieś głębsze spojrzenie... Nie chcę się pastwić nad tym tekstem. Czasami lepiej nic nie pisać, gdy nie ogarnia pewnych zjawisk kulturowych.
Ciężką pracą na pewno było sklecenie tych paru zdań.

środa, 17 marca 2010

Grammal Seizure - Death Camps


Kto tęsknił?
Nieważne.


Mocne uderzenie, krótko i na temat. Grammal Seizure - wiadomo. Zresztą od tego mini-albumu (epki?) zacząłem przygodę z jazgotem pana Stangera. Temat dobrze podany, relatywnie łatwo przyswajalny materiał, wszystko na plus.
Polecam początkującym i czującym się niewyraźnie.

Zresztą z tym materiałem związana jest jeszcze jedna ciekawostka.
Oto nim wprowadziłem do polskiej internetowej zatoki GS! (Dokładnie to śledziłem.)
Po mojej recenzji ( tu! ) jakieś patologiczne uszy zaczęły nastrajać się w stronę tych dźwięków (śmieć, brud, hałas), nawet zostałem uprzedzony i ktoś wrzucił na swojego bloga. Ale przecież nie krzyknę (jak zazdrosna panienka), że to moje odkrycie i won mi stąd, bo w zęby. No nie, cieszę się, że się przysłużyłem. Psia mać.

Ktoś winien zremiksować pierwszy utwór!


Tracklist:

01 Sobibor
02 Bergen-Belsen
03 Birkenau

DEATH CAMPS

czwartek, 11 marca 2010

Maskottchen!

Panie i panowie!
Ostatnimi czasy opierdalam się okrutnie i czuję rosnące zażenowanie. Nadeszła chwila, by przedstawić maskotkę bloga!

Cisza... Światła...


Oficjalną maskotką Soinoise jest:




Czyż nie jest piękny? Czyż nie jest cudowny?
Oczekuję pochwał, gratulacji i licznych mejli od wielbicieli.

Zapowiadam również, że nasz bohater nie posiada imienia (o zgrozo!) i należy jakieś mu nadać. Niech każdy wyśle swoją propozycję! Specjalnie piekielne jury wyłoni zwycięzcę, który zostanie uhonorowany...książkami.
(W końcu nie każdy musi lubić tę diabelską muzykę...)

poniedziałek, 8 marca 2010

niedziela, 7 marca 2010

Coffee Saucers - Music for Robots


Trochę się zapuszczam ostatnio. To wina antycznych bóstw. Ich wińcie! Nieszczęsny ja! Dlaczego mi tak czynicie? Cóżem wam zrobił, że mnie tak maltretujecie?! W ramach powrotu do w miarę rzeczywistego czasu skaczę w przyszłość...

Ad rem.
Jeszcze wracam do Erika Stangera. Nie ukrywam mojej silnej fascynacji jego muzyką. Ostatni projekt The Hospital już w ogóle rozłożył mnie na łopatki, ale teraz cofnijmy się trochę. Odejdźmy od noiseu. Mamy tu do czynienia z graniem gitarowym, bliskim jakimś rockowym rzeczom; niekiedy przykryte jest to dziwnym płaszczykiem brudnego futuryzmu.

Nic śmiertelnie poważnego, taki mini-album, jajcarski, który polecam wszystkim pod kątem... Trudno powiedzieć. Mam nadzieję, że Stanger uraczy nas jeszcze czymś takim w przyszłości.

Gdyby Motörhead nagrywało w kosmosie, pewnie tak by brzmiało.


Tracklist:

01 Machinder
02 Robots Out Of Destruction
03 T.V. Signal
04 Blank Faces
05 Mothra
06 The Atomic Age

MUSIC FOR ROBOTS

piątek, 5 marca 2010

reviews

Must confess something embarrassing and very shameful. Sometimes it's necessary.

Wrote 91 reviews. I find this disappointing, humiliating and defaming. Should be more, as I told you... Damn. Two years of writing this stuff and only 91 short texts.

50 for ArtRock.pl;
40 for Distuned Voices (blog).
All these 90 and 1 new can be found here. Final creation of DV.
However, something needs to change. Style of these texts? Lenght? Concept? Truthfulness?
Perhaps I should start writing reviews without listening to music? This should be interesting and more professional.
If you out there think the same way then...make some noise.

Why am I doing it? How many calories am I burning?
Shit knows.
Mission? Goal? Crusade? Pure satisfaction? Inexplicable need? Explanation of erotic storms?
Each of these.

Hope in the future will be even better. On three issues:
- discovering unknown musical landscapes (my personal favorite);
- spotting important new-big releases;
- recalling the ancient gods.


Last thing...



My top 10 (with comments in polish):

- NIN, The Slip (2008) ***
(Sentymentalny nastrój się tu wkradł, sympatia, takie tam. Zwłaszcza końcówka jest taka refleksyjna. Niech będzie.)

-Nadja, I Have Tasted The Fire Inside Your Mouth (2004) ***
(Z niewiadomych powodów jestem szczególnie zadowolony z tego tekstu, chociaż ma liczne niedociągnięcia. Pomysł udany, realizacja trochę mniej. Chyba był to taki pierwszy skok w bok, aby nie pisać typowej recenzji.)

- Nadja, Guilted By The Sun (2007) ***
(Podobnie jak wyżej. Muzyka Nadja stwarza wiele możliwości do takiego odchodzenia od tradycyjnego pisania o muzyce. Tutaj temat narzucił się wręcz samemu. Chociaż nie oceniłem tego albumu wyjątkowo wysoko, to mam jednak dla niego specjalne względy.)

- Tool. Opiate (1992) ***
(Te nawiązania do pieczęci, do czegoś tam... Przypomnienie początku samego Toola, który nie zapowiadał się... Po prostu.)

- The Moonchild Trio - Moonchild (Songs Without Words) (2006) ***
(Długo nie wiedziałem jak do tego podejść. W końcu to Zorn. Zorn jest geniuszem i tyle powinno wystarczyć. Próba jednowyrazowych podsumować całkiem urocza. I chyba trafna.)

- Azarath - Praise The Beast (2009) ***
(Prosto w ryj i jeszcze raz prosto w ryj. Co tu więcej dodać. Wydaje mi się, że przyzwoicie, dla ludzi i sama prawda.)

- Wereju - Fairytale Ending (2009) ***
(Więcej słuchałem i leżałem tego z zamkniętymi oczyma, niż myślałem, jak napisać ten tekst. Nawet myślałem już o zrezygnowaniu z tego... Coś tam wymodziłem i chyba jestem relatywnie zadowolony.)

- Grammal Seizure - Death Camps (2009) ***
(To jest w ogóle przełomowy moment, pierwsza moja recenzja z tak drastycznych klimatów. Jeszcze z panem Stangerem spotkam się niejednokrotnie w słowach, lecz ten tekst 'wprowadził' do polskiej zatoki sieciowej GS. Dokładnie to śledziłem.)

- Female - Female (2009) ***
(Kolejna rzecz, która spowodowała pewne problemy przy pisaniu. Okładka jako punkt wyjścia - całkiem niezłe. W końcu to się jakoś uzupelnia, jest to koncept. Szkoda, że z następną kreacją nie będzie już tak łatwo...)

- The Good, The Bad & The Queen - The Good, The Bad & The Queen (2007) ***
(Od dłuższego czasu chodziłem z myślą, by napisać coś o Albarnie. Padło na ten projekt. Były pewne wątpliwości jak ująć sensownie i nie na kolanach sympatię do tych muzyków. Jakoś wyszło. Z uwagą, że można to było zrobić ciekawiej, bogaciej, różnorodniej...)

Obrazy stąd i stąd.

wtorek, 2 marca 2010

Cult of Twins - Kurr __Kurr


To jedno z tych nagrań, na które trafia się cudem. A potem przechowuje dzielnie pod kloszem. Albo jeszcze głębiej. W ukryciu przed wzrokiem profanów.

Może wpierw cytat mały:
Ov hate
Ov strength
Ov obscurity
Ov damdidamdidam

Są to bardzo niepokojące, nieprzyjemne, drażniące dźwięki, z czasem odkrywające swoją wewnętrzną harmonię. Pejzaż wybrukowany niezrozumiałymi myślami, w których odbijają się fragmenty świata empirycznego. Ciężko jest się poruszać po tej przestrzeni, słuchacz będzie prowadzony na smyczy ku czemuś, czego z początku nie będzie rozumiał. Intuicja podpowiada personifikację perwersji.

Nazwijmy to roboczo: soundtrack for a beautiful nightmare.

We are the Cult Of Twins - The Cult Of Twins in everything.
<-0->

Poświęćcie te 20parę minut dla muzycznej rozkoszy. Rzecz konieczna dla miłośników Batcheeba, Skandynawii, okolic ambientowych, eksperymentalnych i ogólnie ludzi źle sypiających, niespokojnych.
Oddajmy jeszcze Batcheebie głos:
Cult Of Twins came to life during a very intense period, and no new material will be added. The Cult Of Twins lives on. It’s an idea more than a musical project, and we still use the name in several forms of creative outlets.

Czytajcie więcej pod wdzięcznym hasłem - Delete This Bitch.


Tracklist:

01 Blood, fucking and violence
02 Sister
03 Suck on it
04 Red god white god
05 Cum on wall2
06 We are

KURR __KURR