I was at a Bach concert. It consoled, purified and strengthened me.

Gottes Zeit ist die allerbeste Zeit.

piątek, 5 marca 2010

reviews

Must confess something embarrassing and very shameful. Sometimes it's necessary.

Wrote 91 reviews. I find this disappointing, humiliating and defaming. Should be more, as I told you... Damn. Two years of writing this stuff and only 91 short texts.

50 for ArtRock.pl;
40 for Distuned Voices (blog).
All these 90 and 1 new can be found here. Final creation of DV.
However, something needs to change. Style of these texts? Lenght? Concept? Truthfulness?
Perhaps I should start writing reviews without listening to music? This should be interesting and more professional.
If you out there think the same way then...make some noise.

Why am I doing it? How many calories am I burning?
Shit knows.
Mission? Goal? Crusade? Pure satisfaction? Inexplicable need? Explanation of erotic storms?
Each of these.

Hope in the future will be even better. On three issues:
- discovering unknown musical landscapes (my personal favorite);
- spotting important new-big releases;
- recalling the ancient gods.


Last thing...



My top 10 (with comments in polish):

- NIN, The Slip (2008) ***
(Sentymentalny nastrój się tu wkradł, sympatia, takie tam. Zwłaszcza końcówka jest taka refleksyjna. Niech będzie.)

-Nadja, I Have Tasted The Fire Inside Your Mouth (2004) ***
(Z niewiadomych powodów jestem szczególnie zadowolony z tego tekstu, chociaż ma liczne niedociągnięcia. Pomysł udany, realizacja trochę mniej. Chyba był to taki pierwszy skok w bok, aby nie pisać typowej recenzji.)

- Nadja, Guilted By The Sun (2007) ***
(Podobnie jak wyżej. Muzyka Nadja stwarza wiele możliwości do takiego odchodzenia od tradycyjnego pisania o muzyce. Tutaj temat narzucił się wręcz samemu. Chociaż nie oceniłem tego albumu wyjątkowo wysoko, to mam jednak dla niego specjalne względy.)

- Tool. Opiate (1992) ***
(Te nawiązania do pieczęci, do czegoś tam... Przypomnienie początku samego Toola, który nie zapowiadał się... Po prostu.)

- The Moonchild Trio - Moonchild (Songs Without Words) (2006) ***
(Długo nie wiedziałem jak do tego podejść. W końcu to Zorn. Zorn jest geniuszem i tyle powinno wystarczyć. Próba jednowyrazowych podsumować całkiem urocza. I chyba trafna.)

- Azarath - Praise The Beast (2009) ***
(Prosto w ryj i jeszcze raz prosto w ryj. Co tu więcej dodać. Wydaje mi się, że przyzwoicie, dla ludzi i sama prawda.)

- Wereju - Fairytale Ending (2009) ***
(Więcej słuchałem i leżałem tego z zamkniętymi oczyma, niż myślałem, jak napisać ten tekst. Nawet myślałem już o zrezygnowaniu z tego... Coś tam wymodziłem i chyba jestem relatywnie zadowolony.)

- Grammal Seizure - Death Camps (2009) ***
(To jest w ogóle przełomowy moment, pierwsza moja recenzja z tak drastycznych klimatów. Jeszcze z panem Stangerem spotkam się niejednokrotnie w słowach, lecz ten tekst 'wprowadził' do polskiej zatoki sieciowej GS. Dokładnie to śledziłem.)

- Female - Female (2009) ***
(Kolejna rzecz, która spowodowała pewne problemy przy pisaniu. Okładka jako punkt wyjścia - całkiem niezłe. W końcu to się jakoś uzupelnia, jest to koncept. Szkoda, że z następną kreacją nie będzie już tak łatwo...)

- The Good, The Bad & The Queen - The Good, The Bad & The Queen (2007) ***
(Od dłuższego czasu chodziłem z myślą, by napisać coś o Albarnie. Padło na ten projekt. Były pewne wątpliwości jak ująć sensownie i nie na kolanach sympatię do tych muzyków. Jakoś wyszło. Z uwagą, że można to było zrobić ciekawiej, bogaciej, różnorodniej...)

Obrazy stąd i stąd.

1 komentarz:

  1. is there a pattern in it or am i imagining there should be one? why not completely switching into english?

    OdpowiedzUsuń