I was at a Bach concert. It consoled, purified and strengthened me.

Gottes Zeit ist die allerbeste Zeit.

poniedziałek, 28 listopada 2011

The Day of the Antler - With Power


Witamy zebranych wszystkich. Oto kolejny materiał (jeszcze gorący) jednego z naszych klasyków. The Day of the Antler, bo o nim mowa, zaczyna od coveru, który ciężko rozpoznać, a dalej wchodzi w...

Po kolei. Albo i nie.
Czy tylko mi się kojarzy ta okładka z tymi wszelkimi ostrzeżeniami na paczkach papierosów? Nie. To dobrze. To ostrzeżenie nie jest bezzasadne. Materiał ten może uszkodzić słuchacza i to nieodwracalnie. Już dawno nie słyszałem tak wynaturzonych dźwięków, struktur zdegradowanych całkowicie i... ciszy. Ulotnej, niepewnej, ale koniecznej przy odbiorze tych dziwnych rzeczy.

Sam twórca zastanawia się, czy te dźwięki nie są najbardziej harsh ze wszystkich, które powołał do życia. To myślenie jest słuszne. Jeszcze dla zasady podajmy parę znaczeń tego wyrazu - szorstki, ostry, chrapliwy, chropawy, kwaśny, ostry, cierpki, niemiły...
Wszystkie pasują doskonale.

Materiał głównie za znawców tematu. Chociaż inni również mile widziany. W końcu muzyka musi być wyzwaniem, a skok na głęboką wodę wcale nie musi być czymś tak strasznym.


Tracklist:

01 kill with power
02 convulsions (for three microphones) specimen 1
03 silence I
04 convulsions (for three microphones) specimen 2
05 silence II
06 convulsions (for three microphones) specimen 3
07 silence III
08 the last desperate attempt to exit
09 silence IV

WITH POWER

niedziela, 27 listopada 2011

'szade'

Niestety, ludzie pierdolnięci są wśród nas. I nic nie da się z tym zrobić.

środa, 23 listopada 2011

Zehel - La tía Tera visita al Grillo


Pojawia się idea ciszy. Skojarzona z milczeniem... Daje nam... Kurzą stopę. Okropieństwo. Tak czy inaczej z jakichś powodów tak się dzieje. I nie chcę w tej chwili w to wnikać.
[Może tylko wspomnę, że chodzi o kraj hiszpańskojęzyczny nie z naszego kontynentu.]

Znaczną część młodości spędziłem słuchając muzyki poważnej. A że też w pewnym momencie zacząłem dużo czytać, więc... Musiałem ściszyć nieco muzykę. Osobną kwestią jest tu Satie, ale nie będę wchodził teraz w teoretyczne kwestie i szczegóły. Po tym ściszeniu znaczna część dźwięków gdzieś mi umykała, domyślałem się co subtelniejszych fragmentów. W sumie przyzwyczaiłem się do takiego odbioru. Potem z przyjemnością odkrywałem na nowo dany utwór. I często przekonywałem się, że w tych cichych, mniej charakterystycznych lub rozpoznawalnych fragmentach, też ukryte jest jakieś piękno.

Nie spodziewałem się, że wrócę do tego sposobu odbioru na łamach. Ale oto płyta, która... Gloryfikuje ciszę. I nie mówię tu o ambiencie ani o długich pauzach. Można uznać, że... Muzyka (różnorodna dość, eklektyczna i całkiem ciekawa) jest tłem dla ciszy. Brzmi paradoksalnie, ale w niczym to nie przeszkadza. Przynajmniej nie mi.

Innymi słowy - znajdziecie tu wszystko. Ale pierwsze skrzypce należą do ciszy. I zastanówcie się, czy na pewno chcecie poznać każdy dźwięk. Możecie tego uniknąć. Tajemnica podobno zawsze dobrze się sprzedaje. I gdzieniegdzie nadal jest mile widziana.


Tracklist:

01 parte I
02 parte II
03 parte III
04 parte IV
05 parte V
06 parte VI

LA TIA TERA VISITA AL GRILLO

sobota, 19 listopada 2011

Antireality - Kad Ir Miers


Mówiąc o Antireality trzeba pamiętać o ich stronie i może moim pierwszym kontakcie z tym projektem.

Na pewno napiszę jeszcze o Antireality. - obiecałem swego czasu. I oto piszę.

Co oznacza tytuł tego albumu możecie się przekonać, jeśli go ściągniecie. Ale przyznać już muszę, że jest ładny i ciekawie zestawia się to bezkompromisowym, wiercącym na wysokich obrotach noisem. Na wysokich obrotach i na dodatek - na całkiem wysokich rejestrach. Jest to z pewnością kolejna rzecz, o której mogę powiedzieć, że powstała z myślą wyłącznie o wyrobionym słuchaczu. Reszta raczej nie będzie wiedziała, jak to ugryźć i szybko rozboli ich głowa.

Osobiście słyszę w tych dźwiękach tęsknotę za czymś pięknym, czymś, co kiedyś było codziennością (realnością?), ale zostało brutalnie odebrane. Muzyka ta jest więc obrazem współczesności, tej złej i wrogiej (antyteza przeszłości), ale jeszcze jak echo odbija się w tym coś dobrego. Podobno nawet w najgorszych sytuacjach można odnaleźć coś, co przywracałoby zachwianą wiarę. Dobrze byłoby przynajmniej w coś takiego uwierzyć...


Tracklist:

01 kad
02 ir
03 miers

KAD IR MIERS

środa, 16 listopada 2011

nowa galeria na fb...

Na naszym fb objawiła się nowa galeria. A w niej znajdują się okładki (i linki do odpowiednich stron) najlepszych albumów, o który pisałem na łamach soinoise. Na razie umieściłem tam najlepsze albumy z roku 2010. Nie będę tworzył osobnych galerii na kolejne lata. Kolejność, w której wymienione zostały płyty, też nie jest szczególnie zobowiązująca. Innymi słowy - nie ma znaczenia.

Ogólnie jest to materiał, do którego warto wrócić. Który nadaje sens tym paru wymęczonym słowom.

Salud.

sobota, 12 listopada 2011

Amanda Palmer




Choose your own song...
This is my choice - ???.

środa, 9 listopada 2011

Peopling - Peopling


Odsyłam tym razem wyłącznie do bandcamp.

Peopling. Zaludnianie. Jakkolwiek to rozumieć. Czynność niezbyt przyjemna, choć może objawiać się również jako ekscytująca. Od szarości do koloru? Poniekąd historia tego opowiedzenia jest w tytułach. Nie wiem... Nie będę na razie analizować okładki. W ostatnim czasie niekoniecznie wychodzi mi to najlepiej.

Tak czy inaczej prezentowany teraz materiał to ciekawa, jak na mój gust, syntetyczna (wytrych wyraz) mieszanka. Z odrobiną hałasu, tradycyjnego instrumentarium, industrialu czerpanego z wzorców średnio-młodszego pokolenia... A przede wszystkim to bardzo sympatyczne i wpadające w ucho utwory podszyte przyjemną melodią.

Jak przystało na typową epkę - materiał wchłania się szybko i bez problemów. A tych dźwięków chce się słuchać, więc raz za razem, za razem znów raz włączam i daję się ponieść tym kompozycjom podszytym na pewno sporą dawką humoru.
Z pewnością będę oczekiwać na więcej. Liczę, że z tym projektem spotkamy się jeszcze nieraz. Dodajmy jeszcze - jest w tym Brooklyn. Znaczy twórca pochodzi stamtąd. Ciekawie się więc prezentuje nasze skodyfikowane wyobrażenie tamtego miejsca z tymi dźwiękami.


Tracklist:

01 come home eccentric
02 regprog
03 fiji
04 summer such and such
05 middle vanessa yeast
06 meetings

PEOPLING

niedziela, 6 listopada 2011

John 3:16 - Sinners in the Hands of an Angry God


Zwyczajowy początek, by obadać co i jak: facebook, bandcamp, soundcloud, blogspot...

Nazwa zespołu odsyła nas do pewnego biblijnego fragmentu:

For God so loved the world that he gave his one and only Son,
[a] that whoever believes in him shall not perish but have eternal life.

Czyli jest religijnie i poważnie. Tytuły piosenek zresztą mówią same za siebie.
Muzycznie jest eklektycznie, ale na swój sposób spójnie. Dużo przestrzeni, trochę hałasu, trochę różnych instrumentalnych pasaży, drone i ambient, inspiracje bardziej przyziemne. Nie do końca mrocznie, z raczej pozytywnym przesłaniem. Słucha się tego albumu (raczej chyba epki) sympatycznie.

Nie znacie żadnego szwajcarskiego zespołu niezależnego? Proszę bardzo. Faktycznie coś jest z tym mówieniem o zegarkach, itd.


Tracklist:

01 earthly father
02 in the name of the lord
03 obey god
04 redemption
05 sinners in the hands of an angry god

SINNERS IN THE HANDS OF AN ANGRY GOD

czwartek, 3 listopada 2011

# 07 - Salakapakka Sound System

Bardzo dobra nazwa albumu. Wyśmienita okładka. Jeszcze lepsze dźwięki w środku. Od pierwszej minuty do ostatniej. SSS w najlepszym wydaniu i na dodatek...mój absolutny faworyt pod tym szyldem. Spodziewałem się czegoś mocnego, świeżego, kopiącego po wszystkich częściach ciała, ale to wydawnictwo przerosło moje oczekiwania. I chwała za to Twórcy.
Otwierający całość utwór z początku zaniepokoił mnie, że coś dzieje się złego z moim sprzętem 'odsłuchowym'. Albo ze mną samym. Te posiatkowane dźwięki atakują bezpośrednio i niewybrednie przyzwyczajenia słuchacza. Uważam się za wyrobionego zawodnika w dziwnych dźwiękach, lecz tutaj potrzebowałem chwili, by ogarnąć, co się dzieje. Przełamać jakieś tandetne przyzwyczajenia i zrozumieć, z czym mam do czynienia. Jeśli miałbym przyrównać to do jakiegoś określenia smakowego... - ta rewolucja jest wytrawna. Odbieram to jako swoiste oczyszczenie umysłu i ostrzeżenie przed pozostałymi trzema utworami. Moment, w którym warto dostroić się do innej (brutalnej) percepcji. Dalsze działania tego albumu (dwanaście i po dziewiętnaście minuty) to wyrafinowany hałas. Noise w formie dojrzałej, przestrzennej, zrytmizowanej i też wyrwanej z objęć matematyki. Muzyczne kolosy, które przytłoczą sobą całe otoczenie. Biorą słuchacza w niewolę. Mnie na pewno wzięły... I za każdym razem odkrywam w nich coś nowego.
Czy można bardziej pochwalić jakiś album?

Jeśli chcecie zdobyć ten materiał... Tzn. nie macie wyjścia, musicie zamówić, to zajrzyjcie na stronę SSS, tam będziecie mieli wszelkie informacje. Dokładnie rzecz biorąc tu. Łatwo się dogadacie z szefem.