La femme qui fut oiseau, 1990.
Pause de réflexion - chciałoby się powiedzieć.
Nie znam zbyt dobrze tego amerykańskiego fotografika, ale od razu wydał mi się ciekawy. Głównie dzięki przeróżnym nawiązaniom do sztuki dawniejszej. Znajdziemy u niego jakąś Wenus, własną interpretację nieśmiertelnych Las Meninas, nieco martwych natur (uwielbiany przeze mnie gatunek), trochę antykizujących w zamyśle rzeźb, Tratwę Meduzy, wariację wokół ukrzyżowania oraz jakieś paskudztwo w linii prostej od Arcimboldiego.
Może ktoś chciałby więcej?
Tu pozostaję blisko kwestii muzycznych. Mam nadzieję, że dla wszystkich jest to oczywiste. Chociaż teoretycznie, sądząc po tytule Witkina, punkt wyjścia był zupełnie gdzie indziej. Efekt jednak...
Rzecz jasna: Man Ray, Le violin de Ingres, 1924.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz