Pogański świat lubował się w odczytywaniu przyszłości na różne sposoby. Dzisiaj niby też lubimy, ale poziom jest żenujący. Powszechny hermetyzm na jakimś gównianym poziomie. Astrologia sama w sobie brzmi śmiesznie. Wiadomo, chrześcijaństwo starało się to wytępić, ale nie było tak łatwo i elegancko. W paru miejscach trzeba było iść na ustępstwa, pożreć nieco tradycji z czasów wielobóstwa, przetrawić i zaproponować nową formę. Taką tradycją było tzw. sortes homericae albo sortes virgilianae. Polega to z grubsza na tym, że taki antyczny człowiek otwierał jedną z tych ksiąg (jakby ktoś się nie domyślał, podpowiadam: mowa tu o Illiadzie oraz Eneidzie) i na chybił-trafił wybierał sobie zdanie. Wróżba gotowa, jeszcze tylko ją zrozumieć.
Chrześcijański świat obarczony przekonaniem, że nie da się zupełnie czegoś nowego stworzyć, że trzeba nieco pogodzić się z niechcianą tradycją, zasugerował, by bawić się w takie rzeczy z Biblią. Czyli sortes biblicae. (Wystarczy zresztą sięgnąć po szerokie morze literatury chłopskiej, co prymitywny człowiek to prymitywny człowiek i przekonać się, że w gusłach, innych tam znachorskich sztuczkach posługiwano się tą pozycją dość chętnie. Tak na wszelki wypadek.) Zresztą nie jest to jedyna okoliczność, w której...ukrzyżowano dawniejsze obyczaje.
Nastrój mam dość podły, ale okazja jest chyba dobra. Warto spróbować z pewną modyfikacją. Sięgam po Księgę niepokoju (bardziej adekwatny i współczesny tytuł), do roboty. Zacytuję cały akapit, bo mi się palec trzęsie i w jedno zdanie idealnie nie wceluję.
Dlatego śmierć uszlachetnia; ubiera nędzne, absurdalne ciało w nowy, odświętny strój. Człowiek staje się wolny, choćby tego nie chciał. Niewolnik przestaje być niewolnikiem, choćby tracił swoją służebną rolę z płaczem. Tak jak król czerpie dumę ze swojego królewskiego tytułu i może być śmieszny jako człowiek, ale jako król jest istotą wyższą, tak samo trup może być zdeformowany, a mimo to jest kimś lepszym - został bowiem wyzwolony przez śmierć.
F. Pessoa, Księga niepokoju, tłum. M. Lipszyc, Izabelin 2007, s. 229.
Nie brzmi to dobrze.
Mać.
Chrześcijański świat obarczony przekonaniem, że nie da się zupełnie czegoś nowego stworzyć, że trzeba nieco pogodzić się z niechcianą tradycją, zasugerował, by bawić się w takie rzeczy z Biblią. Czyli sortes biblicae. (Wystarczy zresztą sięgnąć po szerokie morze literatury chłopskiej, co prymitywny człowiek to prymitywny człowiek i przekonać się, że w gusłach, innych tam znachorskich sztuczkach posługiwano się tą pozycją dość chętnie. Tak na wszelki wypadek.) Zresztą nie jest to jedyna okoliczność, w której...ukrzyżowano dawniejsze obyczaje.
Nastrój mam dość podły, ale okazja jest chyba dobra. Warto spróbować z pewną modyfikacją. Sięgam po Księgę niepokoju (bardziej adekwatny i współczesny tytuł), do roboty. Zacytuję cały akapit, bo mi się palec trzęsie i w jedno zdanie idealnie nie wceluję.
Dlatego śmierć uszlachetnia; ubiera nędzne, absurdalne ciało w nowy, odświętny strój. Człowiek staje się wolny, choćby tego nie chciał. Niewolnik przestaje być niewolnikiem, choćby tracił swoją służebną rolę z płaczem. Tak jak król czerpie dumę ze swojego królewskiego tytułu i może być śmieszny jako człowiek, ale jako król jest istotą wyższą, tak samo trup może być zdeformowany, a mimo to jest kimś lepszym - został bowiem wyzwolony przez śmierć.
F. Pessoa, Księga niepokoju, tłum. M. Lipszyc, Izabelin 2007, s. 229.
Nie brzmi to dobrze.
Mać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz