I was at a Bach concert. It consoled, purified and strengthened me.

Gottes Zeit ist die allerbeste Zeit.

środa, 3 lutego 2010

The Hospital - Sickness


Idę śmiało za ciosem, skoro kochany pan Stanger rozpieszcza moje uszy.
Zupełnie jakby przedwczorajsze życzenie (I want more) się spełniło.
Gracias!

Oczywiście muzycznie mamy tu kontynuację pierwszej części The Hospital... Jest pięknie, dostojnie, chropowato, że aż boli.
I bardzo dobrze.
Prawdziwa uczta dla koneserów.

Siostrzyczka pochyliła się, wzięła stryjaszka jak dziecko pod ramiona, stryjaszek był leciutki, uniosła go, tak jak dziewczynka wyjmuje do zabawy lalkę z dziecięcego wózka.
- Ma pan gości, dziadku - powiedziała i odkryła stryjaszkowi nogi, a nogi te były białe, jakby już od wielu tygodni leżały w wapiennych wodach. Franci wzruszył ramionami i wpatrywał się tępo w swojego brata, spostrzegłam, że stryjaszek Pepi ma pod sobą pieluszki jak małe dzieci. Siostrzyczka rozwinęła te pieluszki i oznajmiła radośnie:
- To doskonale, jeszcze się pan nie posiusiał, dziaduniu? Nie chce pan na gramofon?
Ale stryjaszek Pepi nic nie powiedział, był zupełnie bezwładny, nadal wpatrywał się w sufit i oczy miał tak niebieskie jak wyblakły, spłowiały kwiat fioletowego bzu, jak dwie zmarznięte niezabudki. Siostrzyczka przyciągnęła gramofon, takie krzesło, odsunęła wierzchnią pokrywę i posadziła stryjaszka na tym stołku z nocnikiem u dołu, Pepi jednak nie mógł utrzymać równowagi, a więc Franci go podtrzymywał. I tak Pepi siedział, nogi jego były teraz sine, palce i stopy doszczętnie wyługowane, łuszczyła się z nich biała twarda skóra. Siedział tak nagi, przykryty jedynie ręcznikiem, siedział niczym posąg Chrystusa cierniem ukoronowanego.
(...)
Siostrzyczka stałą obok, trzymając w ręku papier toaletowy.
- Nic nam ostatnio nie je staruszek! - powiedziała.
(...)
Kiedy się odwróciłam, rozległ się ten odgłos opróżnianych wnętrzności, siostrzyczka uśmiechałą się, a wokół jej białego wykrochmalonego kornetu błyszczała aureola.
Obok stryjcia leżał na łóżku człowiek, który zamiast palców u obu rąk miał kikuty, na stoliku stała w miseczce herbata, a na talerzyku pokrojone kawałki chleba, opierał się na przemian na tych kikutach i tak jak przetrącony psiak pochylał się i wprost ustami jadł łapczywie chleb, kawałek po kawałku, a wychyliwszy się jeszcze bardziej z łóżka, chłeptał letnią herbatę.
Ktoś mnie dotknął i stanął przede mną staruszek, który popiskiwał płaczliwym głosem:
- Ach, to straszne, proszę pani, mam dziewięćdziesiąt sześć lat i nie umieram, to nieszczęście, mam dobre serce i płuca, a więc jestem niemal nieśmiertelny, to ci dopiero heca, nie sądzi pani?...
B. Hrabal, Skarby świata całego, przeł. A. Czcibor-Piotrowski, Izabelin 2000, s. 168-170.


Tracklist:

01 Rapist
02 Killing Me
03 Altered
04 Inside a Body

SICKNESS

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz