Kolejna nieposkromiona dawka szaleństwa. Chyba nawet lepsza niż w przypadku albumu wcześniej tu prezentowanego...
Mówię o An Experiment In Mischmasch.
Niewątpliwie siłą tego wydawnictwa jest jego spójność i - że tak się wyrażę - wielka treść w niewielkim czasie.
Te zaledwie (jakieś) dwanaście minut przenosi do zupełnie innego świata, do którego klucze ludzie mają tylko ludzie o otwartych umysłach. Tacy, którzy w każdym przejawie życia (zwykłego, nawet miernego bytowania) potrafią znaleźć coś pięknego (lub sztukę). Mało tego, może wszystkie dźwięki, które nas otaczają są muzyką? Ale my (tzn. szarzy ludzie) mamy problem z wyłapaniem tego, bo uszy nie takie, słuch na pewno nie absolutny i przyzwyczajenia dość upokarzające...
Rzadko zdarza mi się wyróżniać pojedyncze utwory, staram się każdy album (i pochodne) traktować jako skończoną całość. Ale w tym wypadku muszę wspomnieć o ostatnim - "blood" - obcując z nim mam wrażenie, że dotykam czegoś trudnego do nazwania, istniejącego gdzieś między niczym nie skrępowanym szaleństwem a pierwotną radością z życia i z tworzenia (ew. 'kombinowania').
Tak, naprawdę napisałem, że nasze codziennie przyzwyczajenia słuchowe są upokarzające...
I to nagranie mnie w tym utwierdza.
Tracklist:
01 yelow bile
02 black bile
03 phlegm
04 blood
FOUR HUMORS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz