...trzeba założyć najpierw, że kandydat sam się za artystę podaje, lub że jest przez krytykę za takiego uznawany. To - dalej - należy wmówić tzw. szerokiemu odbiorcy, najlepiej z pomocą środków masowego przekazu. Ale daje się to także wmówić fachowcom od sztuki, innym krytykom, marszandom, artystom i związkom zawodowym artystów, muzealnikom i historykom sztuki, a nawet przekonać o tym samego kandydata, gdyby, co przeczyłoby psychologicznym regułom, bronił się przed tym lub nie dbał o to.
Pomijając hierarchię i zróżnicowaną siłę działania takich sposobów, podam dla przykładu parę, zaznaczając, że dzieła prawie żadnego, lub wręcz żadnego znaczenia we wszystkim tym nie mają, że wartość ich (faktyczna) nie jest ważna, a poza tym, że w ogóle dzieł być nie musi.
Jeden z tych przepisów ma stary, antyku sięgający rodowód: umrzeć młodo. Konieczne jest przy tym wmówienie publiczności, że gdyby denat pożył jeszcze trochę, jego geniusz objawiłby się w pełni. Sposób drugi, z pierwszym poniekąd związany, to popełnić samobójstwo z powodu rozdarcia twórczego. Tu wiek kandydata gra mniejszą rolę. Ważna jest świadomość własnych ograniczeń oraz wysokości stawianych sobie celów (łatwo wtedy impotencję twórczą albo zwykły brak talentu utożsamić z głębią zamierzeń i nie dającą się zrealizować zawrotnością wizji). Ostatnimi czasy dobre efekty daje śmierć z powodu AIDS, śmierć, na którą artysta musi ciężko zarabiać (na przykład zmieniając w ciągu tygodnia do pięćdziesięciu partnerów), a nie zarazić się wirusem przypadkowo, powiedzmy, przez transfuzję. Wskazany jest także alkoholizm, jeszcze bardziej narkomania, nerwice i choroby umysłowe (szczególnie symulowane), przestępstwa kryminalne poważniejszego gatunku. Zamordowanie kochanki, zgwałcenie dziecka i dłuższy pobyt w więzieniu (jeśli się uniknie kary śmierci), może nawet otoczyć „artystę” aurą osobliwej świętości.
W. Juszczak, Dlaczego?, [w:] Życie artysty. Problemy biografiki artystycznej, pod red. M. Poprzęckiej, Warszawa 1995, s. 27-28.
Pomijając hierarchię i zróżnicowaną siłę działania takich sposobów, podam dla przykładu parę, zaznaczając, że dzieła prawie żadnego, lub wręcz żadnego znaczenia we wszystkim tym nie mają, że wartość ich (faktyczna) nie jest ważna, a poza tym, że w ogóle dzieł być nie musi.
Jeden z tych przepisów ma stary, antyku sięgający rodowód: umrzeć młodo. Konieczne jest przy tym wmówienie publiczności, że gdyby denat pożył jeszcze trochę, jego geniusz objawiłby się w pełni. Sposób drugi, z pierwszym poniekąd związany, to popełnić samobójstwo z powodu rozdarcia twórczego. Tu wiek kandydata gra mniejszą rolę. Ważna jest świadomość własnych ograniczeń oraz wysokości stawianych sobie celów (łatwo wtedy impotencję twórczą albo zwykły brak talentu utożsamić z głębią zamierzeń i nie dającą się zrealizować zawrotnością wizji). Ostatnimi czasy dobre efekty daje śmierć z powodu AIDS, śmierć, na którą artysta musi ciężko zarabiać (na przykład zmieniając w ciągu tygodnia do pięćdziesięciu partnerów), a nie zarazić się wirusem przypadkowo, powiedzmy, przez transfuzję. Wskazany jest także alkoholizm, jeszcze bardziej narkomania, nerwice i choroby umysłowe (szczególnie symulowane), przestępstwa kryminalne poważniejszego gatunku. Zamordowanie kochanki, zgwałcenie dziecka i dłuższy pobyt w więzieniu (jeśli się uniknie kary śmierci), może nawet otoczyć „artystę” aurą osobliwej świętości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz